31 gru 2011

A jednak wróciłam. Przez ostatnie ...2  tygodnie (?) poważnie zastanawiałam  się czy nie dać sobie siana, i przenieść się na inny adres, uprzednio spalając za sobą wszystkie mosty. Ale to nic nie zmieni. Więc jestem.

CO SIĘ WYDARZYŁO PRZEZ OSTANIE 4 MIESIĄCE?

Mamy Sylwester, wiadomo, czas podsumowań.  A więc:

JEŻELI CHODZI O ZYCIE PRYWATNE, tylko utwierdzam się w przekonaniu, że jestem totalnym leniem. Minęło tyle dni, a ja nadal nie ruszyłam z nauką hiszpańskiego, nie wspominając już o ingliszu. I ja chcę coś osiągnąć? 

Ponieważ nie wierzę w postanowienia noworoczne, zabieram się do pracy już dzisiaj. Kto wie, może się uda. Musi.


JEŻELI CHODZI O TEN BLOG, no cóż, wiem że to w większości wypociny znacznie poniżej najniższego poziomu. Stąd moje rozmyślania, czy nie wyjść stąd po angielsku,  wcisnąć delete, i tyle mnie widzieli. Było by to niegrzeczne, ale śmiem przypuszczać, że jakoś nikogo bym tym nie obraziła. Ale, pomyślałam sobie, co mi szkodzi. Papier przyjmie wszystko. Jeżeli kiedyś będzie lepiej, opłaca się próbować.

Przykro mi, ze nie mam lustrzanki, aby było na czym oko zawiesić. Jak będę miała( kiedyś musi nadejść taki moment, kiedy rzucę  na ladę rulonik banknotów, i wezmę cacko z najwyższej półki ), to dam znać.


POZA TYM, każdy człowiek musi się wygadać, choćby tylko w wymiarze wirtualnym, więc także mniej szkodliwym społecznie, jeżeli wiadomo o co chodzi.



Popełniłam faux pas, nie zamieszczając życzeń świątecznych, więc może chociaż te noworoczne.


Życzę wszystkim , aby ten rok był mimo wszystko lepszy, nie tak po prostu, ale dzięki temu, co sami zrobimy. Spełnienia marzeń, nawet tych najdziwniejszych, gdyż wszystko jest możliwe( z niemożliwym po prostu schodzi trochę dłużej.) No i oczywiście udanej zabawy sylwestrowej!