16 cze 2012

From zero to skinny bitch.

W jednym z ostatnich postów jęczałam coś o tym jak non stop się czymś obżeram, wspomniałam że jestem tym zaniepokojona. Teraz, po prawie 2 miesiącach od tamtego postu, przeszłam przez wiele diet, książek o odchudzaniu, itp. Czy to coś dało? Teoretycznie nie, ale w praktyce...

Patrząc na mój wpis, uświadomiłam sobie jak wiele się zmieniło w moim stosunku do tego co jem, i jaki tryb życia prowadzę. Może zacznę od samego początku.

Właściwie od dziecka miałam problemy z jedzeniem. Wiadomo, obiadki u babci, itp. Nie chce nikogo obwiniać o moją wagę, a tym bardziej świętej pamięci już babcie, nie o to chodzi. Faktem jest, że to rodzicielskie "sprzątnij wszystko z talerza", albo "może jeszcze dokładkę" mogą znacznie zaburzyć umiejętność kontrolowania się, odczuwania głodu i sytości, i stosunku do jedzenia. 

Wszystko było w porządku, dopóki spędzałam całe dnie bawiąc się z kolegami na podwórku. Schody zaczęły się w gdzieś w podstawówce, gimnazjum...Teraz jestem w drugiej klasie liceum. Właściwie wyglądam normalnie. Moje BMI jest prawidłowe, aczkolwiek oscyluje przy górnej granicy. Więc o co tyle szumu? No cóż, po prostu mam wysokie ambicje do swojego wyglądu, a po drugie, o obecnej fazie obżeram się już tak często, że po prostu muszę z tym coś zrobić, bo inaczej stanę się poważnie otyła. Regularnie przybieram na wadze.

Jakie mam problemy? No cóż, nie chodzi tu już tylko o trywialne podjadanie słodyczy.

  1. Jem za dużo, jem na zapas, jem bo to jest przyjemne.
  2. Jem bo źle się czuje, bo jestem smutna, zestresowana.
  3. Jem bo mi się nudzi
  4. Jem bo inni jedzą.
  5. Mam napady głodu.
  6. Źle czuję się, kiedy nie jem nic słodkiego przez dłuższy czas.
  7. Problem w punkcie 6 właściwie mnie nie dotyka, bo ja nie umiem sobie odmówić słodyczy. Ani w ogóle niczego.

Wszystkie moje problemy są  zakorzenione w moim ciele i psychice. Nie jestem w stanie stawić czoła problemom, jeśli nie zjem tego czy owego, a jeżeli zjem coś słodkiego, moje ciało domaga się jeszcze więcej..

Moja walka o zdrowe życie zaczęła się około nowego roku. Zaczęłam zwracać uwagę na to, co się dzieje z moim ciałem. Od tej pory, przez 6 miesięcy, tylko kilkakrotnie udało mi się zaliczyć dzień na zdrowej diecie. Więc teoretycznie poniosłam porażkę...Albo i nie.

Po pierwsze, jestem świadoma tego, co cukier robi z moim ciałem, że mnie UZALEŻNIA. Czekolada np, zawiera substancje wprawiające człowieka w dobry humor. Przynajmniej nam się tak wydaje. Ale nie stanowi żadnej wartości odżywczej , czyli po zjedzeniu cukru CHCE SIĘ JEŚĆ.

Po drugie, zdałam sobie sprawę jak wiele produktów kojarzących się ze zdrowiem zawiera cukry proste, i jak wiele go dziennie spożywam.
  • herbata
Od niej wszystko się zaczęło. Miałam w zwyczaju pic dziennie kilka szklanek, z dwoma łyż. cukru i sokiem owocowym. Nie wiem jak to zrobiłam, ale JUŻ NIE SŁODZĘ! Parę dni temu próbowałam napić się słodzonej herbaty mamy. Nie mogłam.
Teraz piję zwykłe bez cukru, albo owocowe, ziołowe.
  • napoje z cukrem
Nie piję żadnych, tylko woda niegazowana.

  • jogurty, serki
Prawie wszystkie z nich są sztucznie dosładzane. Jem tylko naturalne.


Oprócz tego,
  • prawie zupełnie zrezygnowałam z białego pieczywa, a słodkich bułek już nie jadam.
  • zamiast masła używam serka śmietankowego, bądź w ogóle rezygnuje ze smarowidła.
  • zamiast ziemniaków wybieram pęczak
  • zamiast kotleta jajko sadzone
  • rezygnuje z parówek i kiełbas
  • jem dużo warzyw 
  • staram się regularnie ćwiczyć
To nie jest tak, że udaje mi się zawsze przestrzegać reguł. Każdego dnia upadam, i znów się podnoszę. Już się nie okłamuje, jem z pełną świadomością konsekwencji.

Może jeszcze parę refleksji...

ZAMIAST DIETY, STYL ŻYCIA.
Nie zamierzam przejść na jakąś tam dietę, schudnąć co należny, a potem znów jeść "normalnie." Zamierzam jeść zdrowo przez całe życie. Dlatego właśnie zrezygnowałam z diety wegetariańskiej. Potrzebuję białka, a zdrowo przyrządzone mięso może mi je zapewnić.Z tego powodu też nie traktuje liczenia kalorii jako codziennej konieczności.  To raczej coś co stosuję raz na jakiś czas, i z dużym poślizgiem. W skrócie, jeżeli nie jestem stanie robić czegoś przez całe życie, to nie wprowadzam tego do programu.

TROCHĘ SPORTU...
Nie da rady bez ruchu. Trzeba się spocić aby coś osiągnąć. Ćwiczę nie tylko dla tych paru kg mniej, chce po prostu być sprawna fizycznie.

ZACZYNAJ TERAZ NIE JUTRO.
Period.

MOTYWACJA.
Cholernie potrzebna rzecz, zwłaszcza gdy się jest z tym wszystkim samemu.

I NAJWAŻNIEJSZE: JUTRO TEŻ JEST DZIEŃ!
Gdzie byłabym teraz, gdybym po paru porażkach poddała się parę miesięcy temu?


Tu można szukać wsparcia:
  • SPARKPEOPLE
Darmowa (!) strona w stylu naszej vitalii, tylko jeszcze lepsza. Plany posiłków, ćwiczeń, artykuły, forum- wszystko za darmo! Tylko po angielsku.

Książki które warto przeczytać.

  • "Sztuka umiaru"- D. Loreau
  • "Dieta Dr. Beck""
 Książki , strony internetowe itp, mogą dać wam kilkudniowego powera, a potem z powrotem trzeba się starać. Nie trzeba się łamać- w końcu się uda. Mnie też, zobaczycie:)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Skargi i zażalenia, ewentualnie pochwały i wskazówki- piszcie co chcecie, papier przyjmie wszystko.(Spamu nicht!!!) Za każdy komentarz uprzejmie dziękuję :)